Znacie tę reklamę, kiedy facet wchodzi do sklepu z farbami i trzyma łososia w ręku?
Jakbym widziała własnego męża. Zero wyobraźni kolorystycznej. Dlatego już od KILKU miesięcy przygotowywałam go na zmianę koloru w salonie. W końcu zgodził się.
Pierwszy problem pojawił się, kiedy pokazałam we wzorniku, jaki kolor należy przygotować. Drugi - znacznie poważniejszy - kiedy przemalował dwa paski na ścianie. Wydawało się, że albo ja będę musiała się wyprowadzić, albo on się wyprowadzi, albo przez najbliższe cztery lata będę wysłuchiwać, że musimy mieszkać w "trupiarni". Na szczęście po zakończeniu malowania mąż przyznał, że dobry miałam pomysł. Może następnym razem bardziej mi zaufa przy zmianie koloru na ścianie?
W każdym razie - było tak:
A teraz jest tak: